czwartek, 14 maja 2015

NIE KARMISZ PIERSIĄ ? JESTEŚ ZŁĄ MATKĄ ?

Zabieram się do tego posta tak w zasadzie od mojej ciąży. 
Więc jak wiecie... bardzo długo.
Zawsze jakoś drżę przed lawiną potępienia, która może mnie dosięgnąć. 

Prawda jest taka, że ja już w dniu zrobienia testu byłam pewna, że piersią karmić nie będę. 
Moja blokada w głowie była tak duża, że w ogóle nie potrafiłam sobie tego wyobrazić.
Niektórzy mówią, że sama sobie to wmawiam, że chcieć to móc.
Jednak może ja zwyczajnie nie chciałam. 
Usłyszałam niejednokrotnie, już jako ciężarna, że zabiorę dziecku to co najważniejszę.
Mała miała nie poczuć mojej miłości, być nieszczęśliwa i nierozwinięta jak dzieci karmione mlekiem matki. Mnie jakoś to nie ruszało, nie docierał do mnie żaden argument. Jak zwykle byłam uparta jak osioł. Aha, zapomniałam dodać, że ja nie karmiąc miałam dostać depresję, być otyła po ciąży ( bo przecież nie karmiąc nie wrócę do wagi sprzed ciąży) i strasznie cierpieć przy zasuszaniu pokarmu. 

Tak miało być.
A jak jest?
Paula jest zdrowym, pogodnym dzieckiem - nie tak jak mówili chorowitkiem i słabeuszkiem.
Ja- schudłam szybciej niż myślałam i ważyłam mniej niż przed ciążą chyba niespełna 3 miesiące po porodzie. 

Rodzina? 
Reagowali różnie.
Moja mama i przyszła teściowa jakoś nie napinały.
Mama miała nie przyjemne przeżycia i była blisko przejścia na tamten świat, teściowa... 
dzieci nie przybierały na wadze, a ona była zbolała. 
Mój Seba- nawet nie pisnął, że ma być inaczej. On ogólnie jest zwolennikiem karmienia mlekiem modyfikowanym. 

Jednak reszta mojej rodziny jakoś zawsze rzucała... mogłaś spróbować, to zdrowe, zobaczysz jak Ci mała będzie chorowała...

ale tak rzucę tutaj... że kiedyś usłyszałam Ten pies Ci dzieciaka do grobu dostanie, same choróbska , wywal go



Przejdzmy do szpitala...
Słyszałam, że na wejściu powinnam informować o mojej decyzji. 
Początkowo lekarki i położne mówiły Nie słyszę tego, Pani karolino
Jednak po rozmowie zauważyłam, że przestały napinać. Powiedziały, podejmij decyzję i powiedz już na oddziale.
Tak też zrobiłam. Podpisałam oświadczenie.
Kilka razy jeszcze dr neonatolog namawiała , jednak później powiedziała, że to moja decyzja.

Małą karmiłam butelką. 
Miało być to ciężkie. Bo wstawanie, szykowanie mleka. 
Mała budziłą się raz, dwa razy maksmalnie w nocy. 
Po miesiącu spała już praktycznie od 22 do 7 więc nie było mi ciężko z tą kwestią. 
Mogliśmy się wymieniać. Karmił tata, karmiła mama.
Nie byłam niezastąpiona, fakt.
Jednak i mama i tata byli na równi. Czy czuje się z tym źle? nie.

Moja laktacja w ogóle nie ruszyła. 
mleko nie leciało, ani razu nie użyłam laktatora. 



Wiem, że przy drugim dziecku zachowam się tak samo.
Czy jestem gorsza?
Czy myślę tylko o sobie?

Wiem jedno, zmuszana, przygnębiona i obolała matka nie będzie czerpała radości z karmienia.
Jednak mimo tego, że sama nie widzę się w roli matki karmiącej
bardzo je podziwiam.
Nie uważam ich za krowy, obory, maciory... Jak to często czyta się na forach.

Jest to ciężka praca, która zasługuje na wielki SZACUN , który posyłam do wszystkich karmiących mam.
Jesteście niesamowite ! Jednak ja? ja nie mam tego daru.


Tylko proszę... nie popadajmy w skrajności...
karmienie siedmiolatka to już coś niepoważnego :(



2 komentarze:

Julia Suska pisze...

Ból przy nawale był nie do opisania. Gorszy, niż mój poród, bez kitu. Gdybym miała drugie dziecko, nie będę przez to przechodzić. Karmiłam 4 miesiące i co? Juz leżałyśmy w szpitalu z zapaleniem oskrzeli...

Podjęłaś mądrą decyzję!!

Anonimowy pisze...

Ja karmiłam 3 miesiące i były z tym same problemy. Ostatecznie? Córka ma prawie 10 miesięcy, a ja guzy w piersiach. Przy odstawianiu prawie wpadłam w depresje przez niektóre terrorystki laktacyjne...